To niesamowite, ale kiedy oglądałem pierwszy raz ten film pod koniec lat 80' byłem zachwycony. Wczoraj znalazłem płytkę, której chyba nawet nigdy nie wsadziłem do odtwarzacza, a z okazji czytanej właśnie kontynuacji Herberta jr - zapuściłem.
Jakież było moje rozczarowanie. Ten film wygląda na dużo starszy niż jest. W obliczu sagi Star Wars, Aliena czy Blade Runnera, efekty specjalne wyglądają jak z lat 60', a praca kamery, te statyczne kadry przywołują na myśl Metropolis (!). W dobie rozkwitu kina kopanego, walki w tym pojedynek z mechanicznym wojownikiem to żenada. Nie lepiej jest jeśli chodzi o aktorstwo i reżyserię. Miny jakie robią aktorzy i drętwe gadki jakie głoszą, zupełnie nie pasują do postaci. Lynch pisząc scenariusz całkiem się pogubił. Starał się dialogami i narracją objaśniać świat, ale wyszło to tak nieudolnie, że osoby nie znające książki męczą się strasznie próbując to ogarnąć, natomiast znający - padają ze znużenia. Jedyne co się broni to ciekawa scenografia, jednak przy braku odpowiedniej techniki realizacyjnej, bardzo traci.
Jednym słowem - bardzo nieudana produkcja. Jakże bezkrytyczny wobec s-f musiałby być wtedy mój młody umysł, że z tak pasją chłonąłem zawartość tej kasety.
A ja rzuciłam okiem po raz pierwszy i daję 3, bo po prostu gustuję w innego rodzaju SF.
Cóż... Od wielu lat robię kolejne podejścia do tego "dzieła". Staram się spojrzeć obiektywnie. Zmusiłam się do tego jakieś 5 czy 6 razy, od początku aż do końca, scena po scenie...
Film egzaminu nie zdaje, dziś właśnie już po 6 scenach krzyknęłam "dość!" i dałam 1. Ostateczne i nieodwracalne, wręcz apokaliptyczne mecha-1.
Drętwe i nieudolnie zrealizowane. Zarys postaci leży (najlepiej wypada... Sting) a oczywistości muszą koniecznie być wypowiadane wprost. Spójność fabuły też zachowana tylko dzięki narracji, a wręcz ględzeniu.
Kilka istotnych drobiazgów jakby umyślnie zdeformowanych, choć przeniesione z oryginału wniosłyby więcej do logiki zdarzeń, niż maniakalne tłumaczenie widzowi przez bohatera, cóż to on właśnie robi i po co.
Scenografia wspaniała, ale tu właśnie spójność jest niewskazana: każda z planet powinna mieć swój specyficzny klimat, światło, architekturę...
Co do dźwięku: rzyg. Muzyka ujdzie, ale te pseudo straszliwe odgłosy, ten dźwięk Głosu niczym z thrillera z lat 60-tych: prymitywne, bez polotu.
Wspaniałe uniwersum tak uproszczone, spłaszczone, wyprane z barw i niuansów, pozbawione filozofii, z bohaterami pozbawionymi motywacji i psychologicznej głębi, że aż żal.
Czytuję co roku i są coraz lepsze.
A Lynch coraz gorszy. Ten film dla mnie to jest kpina z Diuny.
Mi się podobał. Obejrzałem dzisiaj, czytałem wszystkie Franka ok 7 kat temu i miło było zauważać/przypominać sobie sceny. Za rok do kin wchodzi nowa Diana; już nie mogę się doczekać...
Jak tak bardzo się nie podoba to wyobraź sobie co to by było gdyby Briana zekranizowali ^^
"Jak tak bardzo się nie podoba to wyobraź sobie co to by było gdyby Briana zekranizowali "
A co to ma do rzeczy? Ten film jest marny nie dlatego że to Diuna Herberta tylko dlatego, że jest marny. A tak w ogóle to Brian o wiele lepiej nadaje się do ekranizacji.
Boże jaka CHAAŁAAA!! Wpierw chcialem dać filmowi gdzieś 4/10, potem 3/10, potem 2/10, a w końcu idiotyzmy zawarte w całym filmie i latający jak balon baron skłoniły mnie do dania w pełni zasłużonej oceny 1/10. Szkoda, że 0/10 nie można dać..
To jest szopka, żart, Lynch powinien się wstydzić takiego gniota!! To nie tylko jest słabe, to jest niewyobrażalnie głupie i tłumaczenie myśli osób, nawet oczywistych ew. niedorzecznych..
Film się niczym nie broni.
jak chcesz komentować nastawienie Lyncha do filmu, to najpierw może trochę poszukaj informacji na ten temat - Lynch “wyrzekł” się tego filmu, bo to nie jest jego wersja; do post-produkcji oddał 3 godzinną wersję, ale studio chciało skrócić do 2 godzin.
Tak bardzo chcialas zgniesc ten slaby film, ze nawet jeden z lepszych soundtrackow uznalas, ze "ujdzie".
Ja nigdy nie byłem zachwycony tym filmem, a oglądałem go też po raz pierwszy w latach 80-th. Ten film był przestarzały już w momencie powstania. Jedyne co mi się w nim technicznie podobało to te ich pola siłowe gdy przypominali walczące kryształy oraz scenografia, kostiumy i obsada bo aktorstwo już drętwe. Cała reszta zarówno w warstwie fabularnej jak i wizualnej jest po prostu tragiczna.
nie załamuj się:)
po pierwsze w tamtych latach nie było kina sieczkowego i takie filmy łykało się jak pszczeli kit.
po drugie człowiek człowiek się rozwija i obejrzenie czegoś po tak długim czasie po raz drugi daje zupełnie inne wrażenia...
jako dziecko oglądałem "niekończącą się opowieść" i pamiętam, że niesamowicie mi się podobał ten film, teraz kilka minut z tym "dziełem" jest katorgą
taki już los człowieka, że ciągle gna do przodu i nie wystarczają mu dawne rozrywki...a producenci rozbudzają apetyty coraz to nowszymi sieczkami - nie przypominam sobie, żeby w ciągu ostatnich 2lat obejrzał coś co wywarłoby na mnie ogromne wrażenie tak jak chociażby dawniej "wielka draka w chińskiej dzielnicy":) czy też predator:)!
pozdrawiam i życzę dobrych seansów.
W pełni się zgadzam z Twoją wypowiedzią co do odbioru filmów po latach. Jest jednak wyjątek w moim przypadku - Gwiezdne Wojny. Ten film tak samo podobał mi się w 1984 jak i dzisiaj :)
Film pamiętałem z dzieciństwa jak przez mgłę, bardziej pamiętałem wrażenie niż fabułę dlatego przed ponownym obejrzeniem postanowiłem przeczytać książkę aby to ona wykreowała w moim umyśle świat i bohaterów Diuny a nie film. Dobrze zrobiłem bo film ma mało wspólnego z książką. Co prawda posiada swoisty klimat ale nie sięga do pięt klimatowi z książki. Oczywiście na efekty patrzyłem z przymrużeniem oka ale i tak miałem wrażenie, że film został nakręcony dużo wcześniej niż Star Wars. Jedyne co mnie mile zaskoczyło to muzyka, mam nadzieję, że wykorzystają ją lub motyw przewodni w nadchodzącej serii. Z niecierpliwszą czekam na datę premiery nowego filmu, pewnie zanim pójdę do kina, znowu przeczytam książkę :)
a ja wręcz odwrotnie. Po raz pierwszy wydawał mi się tandetny jak s-f z lat 60. Dopiero po raz drugi zachwyciłem się obrazem i dzwiękim jak dziełem sztuki, starym autem lub sprzętem vintage.
Stare auto, sprzęt vintage - znam te porównania i często ich używam. Z tym, że film nigdy nie stanowi dla mnie wartości jako obiekt muzealny, za wyjątkiem może niektórych czarno-białych i niemych filmów jako ciekawostki. Film dla mnie musi być tak użyteczny i sprawny jak nowy samochód i nowy sprzęt.
Po za tym, czy uważasz, że Diuna w zamierzeniu miała naśladować ramoty z lat 60-tych? Była przecież nakręcona w dobie Gwiezdnych Wojen i Obcego.
Niestety, własnie skończyłem oglądać i również dziwię się samemu sobie, że kiedyś się tym filmem zachwycałem. Efekty specjalne, żadne nawet jak na tamte czasy ( to były czasy kilka lat po IV epizodzie GW), te niby szepty w tle, więcej psują niz pomagają. Film sprawia wrażenie pociętego zlepku mało powiązanych scen.
Zgadzam się. Temat dobry. Ten film mógłby być naprawdę lepszy. Niestety chyba przyjdzie nam długo poczekać, bo jeśli dziś wezmą się za remake to patrząc na poziom współczesnego kina zrobią z Diuny kolejne pozbawione krzty sensu Transformery i będzie jeszcze gorzej niż było.
Lynch poleciał na całość w tym filmie. Tylko niestety utonął. Muzyka Toto to już w ogóle gwóźdź do trumny. Ciaaaaa!!!
Powinienes oceni pierwsze odczucie filmu jak kiedys obejrzales a ty dajesz teraz 3 i zanizasz to co sprawilo tobie satysfakcje obejrzywszy ten film.
Dawno dawno temu oj dawno bylem na speed niebespieczna szybkosc zajebisty film lat 90 i niech tak zostanie i dalem 9 po zarejestrowaniu sie na webie .a ostatnio jak obejrzalem dal bym 7 ale pierwsze odczucie najwarzniejsze !
Rozumiem, że już zawsze będziesz pisał 'najwarzniejsze' bo tak zrobiłeś za pierwszym razem?
"osoby nie znające książki męczą się strasznie próbując to ogarnąć"
Nie, nie było tak źle.
Myślę że ludzie teraz nieobiektywnie ten film oceniają. Kiedyś robił dużo większe wrażenie ale jego efekty i przekaz wciąż są znakomite. Oglądałem go wiele razy i uważam za film wybitny. Nie czytałem książek ale nie uważam że muszę bo to co widzę podoba mi się jako spektakl.
Kiedyś robił większe wrażenie bo na VHSie wszystko robiło wrażenie w tym czasie, zwłaszcza jak miało się 15 lat.
Jego efekty i przekaz nie robią dziś żadnego wrażenia, poza zażenowaniem.
Już się nie będę rozpisywał co i jak, oraz dlaczego w tym filmie, może gdybym go widział dawno temu, ale jakoś chyba było mi do niego nie po drodze i zobaczyłem go dopiero teraz.
Tak więc — makabrycznie się wymęczyłem, fabuła nudna, gra aktorska taka sobie, sam poziom SF bardzo abstrakcyjny, pojazdy kosmiczne wręcz komiczne, bo przypominał mi jeden "prasolot" z komiksów Papcia Chmiela ;D
Starałem się nie zjechać filmu i według mnie ocena mocno zawyżona, tyle ;)
Dino De Laurentiis zapewnił Lynchowi warunki ekstra, budżet 45 mln $, najlepsi specjaliśni w każdym technicznym pionie, wolność w doborze obsady, to on zawiódł).
SEAN YOUNG opowiada o "Diunie":
https://www.youtube.com/watch?v=PFTS5-cIHgQ
a zastanawialiście się jak za 40 lat ocenią to czym dziś się zachwycacie?
zupełnie jak wy.myślicie ze jesteście cool a młodzi o was zupełnie coś innego pomyśla
bardzo innego
Tam każdy aktor co w tym grał był wybitny akurat obsadą żadna nowa diuna nie może podskoczyć temu filmowi.
Jestem innego zdania. Nowa Diuna ma tyle znanych nazwisk w obsadzie, że nawet szpilki nie da rady wcisnąć.